Jêzyk polski w liceum
  Inny świat
 

Informacje biograficzne o autorze

 

   Gustaw Herling-Grudziński to pisarz znany młodzieży szkolnej przede wszystkim jako autor utworu Inny Świat oraz opowiadań, m.in. Wieża. Urodził się 20 maja 1919 r. w Kielcach, jako najmłodsze, czwarte dziecko w rodzinie.1 Wakacje spędzał w Suchedniowie, gdzie zamieszkał jego ojciec po odziedziczeniu części młyna i domu. Od 1929 r. Gustaw uczęszczał do Gimnazjum Męskiego im. Mikołaja Re­ja (później im. Stefana Żeromskiego). Będąc w VI klasie (1935), de­biutował w warszawskiej „Kuźni Młodych” reportażem poświęconym Górom Świętokrzyskim. W1936 r. współredagował pismo „Nowa Ku­źnia”, zaprzyjaźnił się wtedy z Jerzym Głowanią.

   W 1937 r. Grudziński rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersyte­cie im. J. Piłsudskiego w Warszawie. Uczęszczał na wykłady znakomi­tych mistrzów: Z. Szmydtowej, W. Borowego, J. Krzyżanowskiego, T, Kotarbińskiego. Współpracował z pismami: „Przemiany”, „Orka na Ugorze”, „Ateneum”, „Pion” i „Nasz Wyraz”. Zajmował się przede wszystkim recenzją i eseistyką literacką. Interesował się zwłaszcza twór­czością Miłosza, Gombrowicza i – ogólnie – przemianami kultury polskiej (liczne dyskusje na łamach pism i podczas spotkań Koła Polonistów).

   Kiedy wybuchła wojna, przyszedł czas na inne działania. 15 paździer­nika 1939 r. powstała konspiracyjna organizacja Polska Ludowa Akcja Niepodległościowa (PLAN), której współorganizatorami byli krytycy związani z „Orką na Ugorze”, m.in. Herling-Grudziński (pełnił funkcję szefa sztabu). Potrzebne było nawiązanie kontaktów z Zachodem oraz zorganizowanie podobnej grupy we Lwowie – tam też wyjechał Herling. Mimo pomocy literatów (Ostapa Ortwina, Marii Dąbrowskiej, Juliusza Kleinera, Teodora Parnickiego), nie mógł znaleźć pracy i udał się do Grodna. Zagrożony aresztowaniem ukrywał się we wsi Sokółka, a po­tem, za pożyczone pieniądze, pod opieką przemytników próbował przedostać się na Litwę. Jeden z nich, Mickiewicz, będący na usługach NKWD, wydał przyszłego pisarza policji zaraz za rogatkami miasta.

   Po przesłuchaniach w Grodnie zapadł wyrok: pięć lat więzienia za działalność na rzecz niemieckiego wywiadu (z powodu brzmienia na­zwiska) i zamiar walki przeciwko Rosji. Lato 1940 pisarz spędził w celi w Witebsku, zaś w listopadzie został skierowany do Leningradu, następnie do Wołogdy, a potem – do Jercewa pod Archangielskiem. W obozie początkowo był tragarzem w bazie żywnościowej (rozładowy­wanie wagonów). Praca była bardzo wyczerpująca, ale dawała możli­wość zdobycia (kradzież) dodatkowego pożywienia, o czym można przeczytać w książce Inny Świat. W lutym 1941 r przeziębiony pisarz przebywał przez dwa tygodnie w szpitalu.

   29 czerwca 1941 r. (po wybuchu konfliktu między Niemcami a Ro­sją) wszyscy cudzoziemcy zostali przeniesieni do brygady pomocni­czej nr 57, pracującej przy sianokosach, w tartaku i przy wyrębie lasu. W listopadzie tego roku Grudziński wraz z grupą więźniów podjął gło­dówkę – protest przeciwko przetrzymywaniu w Jercewie osób objętych amnestią dla Polaków więzionych w ZSRR. Jej skutkiem było zwol­nienie pisarza z obozu 20 stycznia 1941 r. Wyruszył w długą podróż – najpierw przez Wołogdę i Buj do Swierdłowska (tu zapisał pierwsze notatki), potem do Czelabińska i do Ługowoje w Kazachstanie, gdzie wstąpił do 10. Dywizji. Z nią dotarł do Krasnowodska nad Morzem Kaspijskim, skąd 30 marca odpłynął do Persji. Była to dopiero część wielkiej wędrówki. Z armią gen. Andersa wyruszył do Iraku, potem przez Palestynę i Egipt do Włoch (dłuższy pobyt w szpitalu brytyjskim w Nocera i rekonwalescencja w Sorreto). W Italii poznał filozofa Benedetta Crocego (po latach poślubił jego córkę Lidię). W maju 1944 r. Grudziński walczył pod Monte Cassino w 3. Dywizji Strzelców Kar­packich i został odznaczony krzyżem Virtuti Militari.

   W 1943 r. na nowo rozpoczął pisanie. Publikował swoje artykuły w Bagdadzie i Jerozolimie – w polskojęzycznych pismach, zwłaszcza w „Orle Białym”. W 1945 r. w Rzymie ukazał się zbiór szkiców poświę­conych literatom, których zabrała wojna, pt. Żywi i umarli. Niedługo później powstały wstępy do książek, m.in. do Ksiąg pielgrzymstwa i narodu polskiego A. Mickiewicza oraz do antologii opowiadań wojen­nych. Krytykował zarówno mesjanizm (fałsz i megalomania narodo­wa) jak i radykalne stanowiska: faszyzm, komunizm.

   Podejmując decyzję o pozostaniu na obczyźnie, pisarz postanowił nadal walczyć o niepodległość kraju. Właściwie odczytał zmiany w oj­czyźnie. Zdawał sobie sprawę z nowych zagrożeń, jakie spadły na po­wojenną Polskę. Osiadł w Rzymie, gdzie kierował działem literackim w piśmie „Orzeł Biały” i został członkiem PEN-Clubu. Ożenił się z malarką Krystyną Domańską (zmarłą w 1952 r.). Wraz z J. Giedroyciem założył miesięcznik literacki „Kultura” (od 1947 r.), później prze­niesiony do Paryża i Maisons-Laffitte we Francji. Grudziński wyjechał do Londynu i współpracował z miesięcznikiem „Wiadomości”, redagowanym przez M. Grydzewskiego. Od 1952 r. przebywał w Mona­chium, angażując się w Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Pu­blikował swoje teksty w pismach włoskich i wspomnianej „Kulturze”, tłumaczył literaturę włoską, angielską i rosyjską.

   Kolejny okres życia Herlinga-Grudzińskiego związany jest z poby­tem w Neapolu we Włoszech. Tu powstała większość jego utworów, podjął współpracę z pismami w języku włoskim, ponownie się ożenił (z Lidią Croce). Po zmianie sytuacji politycznej w Polsce mógł już wy­dawać swoje dzieła w kraju. Oczywiście, przełomowym wydarzeniem była publikacja Innego Świata. W uznaniu dla jego dorobku Senat Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu przyznał mu tytuł dok­tora honoris causa. W przemówieniu Herling podkreślił zasadniczą zmianę w jego życiu – polskiego emigranta we Włoszech: [...] przesta­łem być pisarzem emigracyjnym, a stałem się pisarzem polskim zamie­szkałym w Neapolu.2 Decyzję o pozostaniu za granicą Grudziński uza­sadnił przywiązaniem jego żony do rodzinnego miasta i tym, że ułożył już swoje sprawy w tamtych warunkach. Od tego czasu odwiedzał Pol­skę, spotykał się z przyjaciółmi i czytelnikami. Zawsze witany z uzna­niem, stanowi dla Polaków postać-symbol, kojarzy się z męczeń­stwem rodaków w sowieckich łagrach i postawą człowieka, dla które­go wartości humanistyczne pozostaną zawsze podstawowe i warte obrony.

 

 

Geneza i pierwsze publikacje utworu

 

   Inny Świat to utwór, którego źródeł należy szukać w autobiografii au­tora. Przeżycia i obserwacje obozowe nie mogły pozostać bez wpływu na sposób myślenia i odczuwania byłego więźnia. Literackie ujęcie tych doświadczeń mogło być zarazem formą „oczyszczenia”, próbą analizy niecodziennego zjawiska, jakim był łagier – swoisty mikroświat rządzący się odrębnymi prawami, stojącymi w sprzeczności z ogólno­ludzkimi zasadami współegzystencji. Przede wszystkim jednak utwór ten odbierano jako dokument historyczny, dowód zniewolenia jednostki, upodlenia przymusową wyczerpującą pracą w skrajnie złych warunkach.

   Podobną problematykę podejmowano już wcześniej. Jako punkty odniesienia dla Innego Świata badacze wskazują Wspomnienia z domu umarłych (Zapiski z martwego domu) Dostojewskiego i Dziennik roku zarazy Daniela Defoe. Pierwsze fragmenty dzieła pisarz opublikował w 1947 r. w londyńskich „Wiadomościach” (Zabójca Stalina).

   Systematyczną pracę nad całością książkową Herling rozpoczął w 1949 r. [w Rugby]. [...] Zostały one opublikowane w „Wiadomo­ściach” pod roboczym tytułem Martwi za życia.

   Andrzej Ciołkosz przetłumaczył je z rękopisu na język angielski, a Witold Czerwinski zaniósł je do znanego wydawnictwa londyńskiego Heinemann. U Heinemanna recenzentem Martwych za życia był zna­ny krytyk Malcolm Muggeridge, który wspomnienia Herlinga ocenił niezwykle pozytywnie. Dzięki tej opinii pisarz otrzymał zaliczkę, która pozwoliła mu na dokończenie książki w 1950 r. Dokładnie rzecz bio­rąc, Inny Świat powstał między lipcem 1949 a lipcem 1950 r.

   Całość, pod nowym tytułem Inny Świat. Zapiski sowieckie, ukazała się po raz pierwszy po angielsku w roku 1951, w doskonałym, zdaniem autora, tłumaczeniu Josepha Marka (czyli Andrzeja Ciołkosza) i z króciutką przedmową Bertranda Russella.3

   W. Bolecki pisze dalej, że był to wielki sukces wydawniczy, który pociągnął za sobą wznowienia w Anglii i publikację w Ameryce. Polskojęzyczna wersja ukazała się najpierw w Anglii (1953, wydawnic­two Gryf), a po kilkunastu latach we Francji (1965, Instytut Literacki), gdzie była kilka razy wznawiana aż do 1989 r. W Polsce żywot Inne­go Świata rozpoczęły publikacje w wydawnictwach „podziemnych” począwszy od 1980 r. (NOWA). Oficjalnie dzieło mogło się ukazać dopiero po zniesieniu cenzury w 1989 r. (Czytelnik). Zostało przyjęte z wielkim zainteresowaniem i wprowadzone do programu szkoły śre­dniej. Dzięki temu jest często wznawiane i obecnie powszechnie znane w kraju i za granicą. Ukazało się wiele przekładów na języki obce, również poza Europą (m.in. na japoński, chiński i arabski). Wyjątko­wo późno opublikowano utwór w języku francuskim – w 1985 r.4.

   Czytelnicy doceniali podjętą problematykę oraz literacki sposób uję­cia. Wśród innych dzieł poświęconych tematyce obozowej właśnie to pozwala zachować wiarę w człowieczeństwo, o którym nie zapomina­no całkowicie nawet w tak nieludzkich warunkach, jakie panowały w sowieckich łagrach. Książka zawiera również analizę systemu totali­tarnego, która jawi się w pełni poprzez ogląd stosunków panujących w tym odmiennym świecie (począwszy od powodów i sposobu areszto­wania aż do – często odkładanego na nieokreślony czas – zwolnienia z łagru).

   Odbiór książki dowodzi, że zapotrzebowanie na takie dzieło było ogromne. Nie była to jedyna wypowiedź o takiej tematyce (konteksty literackie wskazujemy w rozdziale pt. Inny Świat wobec znanych wypo­wiedzi o życiu w obozie), jednak właśnie ona zdobyła sobie szczególne uznanie. Rozważenie fenomenu popularności Innego Świata umożliwi zapewne podjęta dalej refleksja nad treścią i formą utworu.

 

 

Streszczenie

 

   Utwór został podzielony na dwie części o podobnych rozmiarach i zamknięty Epilogiem. Pierwsza z nich zawiera osiem rozdziałów, w tym jeden złożony z trzech podrozdziałów (Praca), zaś druga – z sied­miu rozdziałów (dwa z wewnętrznym podziałem). Tytuły wyodrębnionych fragmentów książki zostały w niniejszym streszczeniu podkre­ślone grubszą czcionką.

 

   Część pierwsza

   Witebsk – Leningrad Wołogda.

   Pobyt autora w więzieniu w Witebsku został ukazany jako wspólny los wielu osób oczekujących na wyrok. Tekst rozpoczyna się informa­cją, że jest koniec lata, aresztowani wsłuchują się w dochodzące odgło­sy, umieją je rozpoznawać. Ich dni wypełnia oczekiwanie, niepewność jutra, wielka niewiadoma – co się z nimi stanie. Zamknięci ludzie próbują tworzyć grupy (katolicy wokół księdza, Żydzi przy rabinie). Nowy więzień z Grodna – maleńki, czarny „Jewriej” (12)5 – przyniósł tragiczną wiadomość: „Niemcy wzięli Paryż” (12). Informacje o życiu w celi przeplatają literackie opisy pogody, pory dnia.

   Autor relacjonuje warunki i przebieg przesłuchania przed ogłosze­niem wyroku. Wyrwany ze snu, w ostrym świetle żarówki skierowanym na twarz, musiał odpowiadać na pytania. Zarzucono mu, że jest polskim oficerem pracującym w niemieckim wywiadzie (w wysokich butach z cholewami, podobnych do „oficerek” próbował przekroczyć granicę Związku Sowieckiego i Litwy, skojarzono również podobieństwo brzmieniowe z nazwiskiem marszałka lotnictwa niemieckiego – w języ­ku rosyjskim Herling wymawia się Gerling). Ostatecznie oskarżenie sformułowano tak: „Zamierzał przekroczyć granicę sowiecko-litewską, aby prowadzić walkę ze Związkiem Sowieckim.” (14). Ogłoszono wy­rok: pięć lat w obozie pracy. W nowej celi (jeszcze ciągle w więzieniu witebskim) narrator spotkał Rosjan i Żydów. Jednego z Żydów, szewca, aresztowano i skazano na pięć lat za to, że sprzeciwił się tandetnemu że­lowaniu nowych butów skrawkami skóry. On jednak uważał, że stało się to na skutek ludzkiej zawiści – wykształcił syna na kapitana lotnictwa. Wierzył, że wstawiennictwo spokrewnionego oficera wyzwoli go z opresji. Niedługo po opowieści Żyda na skutek donosu jednego z „bezprizornych” odebrano mu po rewizji jedyną pamiątkę – fotografię syna.

   Dalej następuje szczegółowy opis drogi do miejsca zsyłki: warunki, w jakich transportowano skazanych, pogoda, postoje, zasłyszane infor­macje o liczbie więźniów w ZSRR – W dyskusjach więziennych waha­ła się ona pomiędzy 18 a 25 milionami (21). Autor stopniowo zapoznaje się z terminologią więzienną. Dowiaduje się o różnicach między przetrzymywanymi. „Urkowie” – to przestępcy kryminalni, recydywi­ści, którzy mają daleko lepszą pozycję niż więźniowie polityczni („biełoruczki”), są niejako na usługach kierujących obozem, wprowa­dzają swoje porządki. Narrator stale obserwuje życie więźniów, nawią­zuje nowe znajomości, dowiaduje się, za co skazano tych ludzi – na­stępuje wymiana informacji. Rozdział kończy się wiadomością, że Herling wraz z innymi dotarł do stacji Jercewo pod Archangielskiem.

   Nocne łowy.

   Autor wyjaśnia, w jaki sposób organizowano sowieckie obozy pra­cy. Jercewo powstawało od 1937 r., budowane przez skazanych. W ni­skiej temperaturze (–40°C) spali w prowizorycznych szałasach, odży­wiali się trzystugramową porcją czarnego chleba i talerzem gorącej zu­py dziennie. Po wyrębie lasu na polanie wzniesiono baraki i otoczono je drutem kolczastym. W Jercewie rozwinięto przemyśl drzewny. Drewno transportowano stąd koleją.

   Od owych pionierskich lat utrzymał się „proizwoł”, tzn. rządy wię­źniów od późnego wieczoru do świtu. Strażnicy nie wtrącali się w we­wnętrzne porachunki, przemoc i krzyki mordowanych „politycznych”. Nocą jeszcze bardziej wzrastała władza „urków”. Autor opisuje swoje pierwsze dni w obozie. Po przybyciu rozchorował się i trafił do szpita­la – lazaretu – położonego w pobliżu baraku dla kobiet. Szpital był je­dynym miejscem, gdzie spało się w pościeli i otrzymywało godziwe pożywienie. Tam poznał mężczyznę chorego na „pyłagrę”. Takich jak on i innych nieuleczalnie chorych umieszczano w, Jcostnicy” („trupiarni”), gdzie w trudnych warunkach czekali na śmierć. W lazarecie nar­rator poznał siostrę Tamarę, od której dostał trzy książki. Dzięki trans­akcji z „urką” (oficerskie buty i 900 gramów chleba) został przydzie­lony jako tragarz do bazy żywnościowej (dzięki temu uniknął pracy w brygadzie „lesorubów” (drwali) lub przewiezienia na inny „łagpunkt”. Była to również ciężka praca (czasem po dwadzieścia godzin na dobę), ale stwarzała okazję do kradzieży jakichś produktów żywnościowych, a więc dawała szansę przetrwania.

   Po zmroku w obozie odbywały się „nocne łowy” (por. tytuł rozdziału), tzn. polowanie na kobiety. Oderwani od rodzin ludzie z wielką siłą odczuwali popęd seksualny. „Urkowie”, którzy mieli pewną swobo­dę poruszania się i przewagę nad innymi więźniami, wykorzystywali ją podczas eskapad w okolice kobiecego baraku. Nieostrożne lub no­wo przybyłe skazane były narażone na bolesne doświadczenia. Autor przedstawia okoliczności zbiorowego gwałtu, dokonanego przez ośmiu „urków” na Marusi. Dziewczyna przychodziła potem co noc do Kowala (przywódcy grupy), jednak budziło to między kompanami konflikty, wtedy szef pozwolił im ponownie ją zgwałcić. Potem Marusię przeniesiono do innego obozu. Kowal podeptał jej miłość dla za­chowania zgody między „urkami”.

   Praca.

   Rozdział ten składa się z trzech części zatytułowanych: Dzień po dniu, Ochłap, Zabójca Stalina. W pierwszej z nich znajdujemy szczegółowy rozkład dnia pracy w obozie, począwszy od pobudki. Po śniadaniu wię­źniowie wędrowali do odległego miejsca, by do wieczora rąbać las, oraz do innych zajęć, w nadziei, że minie czas kary i wrócą do domu. Niejed­nokrotnie okazywało się, że pod byle pretekstem wyrok przedłużano, czasem „biezsroczno”, czyli dożywotnio (np. kolejarzowi Ponomarence z Kijowa, który – gdy stracił nadzieję – zmarł na atak serca).

   Przydatność więźniów oceniano ze względu na wydajność w pracy i odpowiednio żywiono. Ustawiano trzy kotły. W pierwszym była naj­rzadsza kasza bez dodatków dla słabych, schorowanych, nie osiągają­cych wymaganych norm, w drugim – gęściejsza dla wyrabiających 100 procent normy, zaś ci, którzy byli tak sprawni, że wypracowali 125 procent normy, otrzymywali łyżkę gęstej kaszy ze śledziem. Podobnie dzielono chleb – po 400, 500 i 700 gramów dziennie. Praca była wyczerpująca, wielogodzinna, w trudnych warunkach klimatycz­nych, dlatego niewielu udawało się uzyskać prawo do trzeciego kotła. Wykonywano różne zadania: Za „lesorubami” ruszały brygady na birżę drzewną, brygady ciesielskie do miasta, brygady ziemne, brygady na bazę żywnościową, brygady zatrudnione przy budowie dróg, na sta­cji pomp i w elektrowni Od wrót obozu rozchodziły się na wszystkie strony czarne korowody więźniów – pochylonych, skurczonych z zimna i wlokących za sobą ciężko nogi [...] (57). Więźniowie byli głodni, czasem okradali się, wyrywali sobie blaszankę z zupą. Ich zarobki zatrzy­mywano, wyjaśniając, że zaledwie pokrywają utrzymanie w obozie.

   Fragment tego rozdziału, zatytułowany Ochłap, opowiada losy Gorcewa, więźnia, który niewiele mówił o sobie, ale dowiedziano się, że był enkawudzistą w Charkowie. W brygadzie „lesorubów” dał się poznać jako fanatyk broniący partii i komunizmu. Kiedyś w przypływie złości powiedział, że zabił wielu ludzi. Gorcew został w pełni zdekonspirowany, gdy w obozie pojawiła się jedna z jego ofiar. Więźniowie na znak Dimki (zamknięcie drzwi na klucz) jednocześnie przystąpili do wymierzenia sprawiedliwości. Bili, kopali, uderzali żelaznym prętem. Przydzielono mu najcięższą pracę bez zmiennika, nie dawano chwili wytchnienia, czerpano przyjemność z torturowania go. Kiedy stracił przytomność przy pracy i przewożono go do obozu, po drodze „zgubił się” i zamarzł.

   W części pt. Zabicie Stalina autor opowiada niezwykłą historię ze­słańca chorego na tzw. „kurzą ślepotę” (utrata zdolności widzenia po zmroku na skutek braku tłuszczów w pożywieniu), który starał się ukrywać swoją chorobę. Trafił on do obozu na skutek oskarżenia o próbę zamachu na Stalina – po pijanemu założył się, że strzeli w jego oko na portrecie. Kiedy po siedmiu latach pobytu w łagrze ujawniono jego chorobę, został przeniesiony z brygady tragarzy do „lesorubów” na powolną śmierć. Stracił godność i popadł w obłęd – uwierzył, że istotnie zabił Stalina, chciał zapewne uzasadnić swoje cierpienie przy­znaniem się do zbrodni.

   Drei Kameraden.

   Rozdział przedstawia trzech niemieckich komunistów, którzy ucie­kli z Niemiec z powodu Hitlera w nadziei, że w Związku Sowieckim znajdą azyl. Tymczasem oskarżono ich o działalność szpiegowską i skazano na pobyt w obozie pracy w Jercewie. Stefan studiował na uni­wersytecie w Hamburgu, a pozostali dwaj – rosły Hans i przysadzisty Otto – pracowali w warsztatach mechanicznych w Düsseldorfie. [...] Wszyscy trzej należeli przed puczem hitlerowskim do niemieckiej par­tii komunistycznej [...] (84). Po pożarze Reichstagu każdy z nich (nie znali się) powziął myśl o ucieczce do „kraju komunistycznej szczęśli­wości”. Hans i Otto spotkali się przy pracy w charkowskiej fabryce maszyn. Stefan angażował się jako członek komitetu studenckiego w Kijowie (nie studiował, uczył się dopiero języka). Zostali uwięzieni na fali Wielkiej Czystki. Po długotrwałym śledztwie zostali skazani na dziesięcioletnie wyroki. Z Jercewa odesłano ich do Niandomy.

   Rozdział zawiera dopisek, w którym Grudziński wspomina, że w 1947 r. w Londynie dowiedział się, iż zimą 1940 r. most na Bugu prze­kroczyła grupa niemieckich komunistów, którzy powracali do swego kraju po doświadczeniach obozowych.

   Ręka w ogniu.

   Autor opatrzył ten rozdział mottem z Zapisków i martwego domu F. Dostojewskiego: ... że zaś zupełnie bez nadziei żyć nie można, znalazł rozwiązanie w dobrowolnym, prawie sztucznym męczeństwie (91). Tekst rozpoczyna refleksja o pracy i śledztwie jako narzędziach tortur, dają­cych sadystyczną satysfakcję tym, którzy je zadawali. Należało pozba­wić człowieka jego godności, osobowości, zmusić do przyznania się do najbardziej absurdalnych win i całkowicie podporządkować oprawcom. Wstęp ten prowadzi do ujawnienia losu Michaiła Aleksiejewicza Kostylewa, z którym Gustaw Herling-Grudziński zaprzyjaźnił się w Jercewie.

   Kostylew został uformowany na wzorowego komunistę, znał dzieła klasyków marksizmu. Podczas studiów w Akademii Morskiej we Władywostoku korzystał z prywatnej wypożyczalni książek Bergera, dzię­ki której poznał dzieła Balzaca, Stendhala, Flauberta i Musseta. Owe ćwiczenia w języku francuskim doprowadziły do zachwytu nad kultu­rą Zachodu. Odsunął się od partii, ale na razie nie wykorzystano tego przeciw niemu. Gdy uwięziono starego Bergera, wydało się, kto ko­rzystał z wypożyczalni książek i tak – przez przypadek – doszło do uwięzienia Kostylewa. Mimo potwornych tortur nie przyznał się do szpiegostwa, więc zarzucono mu organizację tajnej grupy na uniwer­sytecie, a ostatecznie skazano na dziesięć lat pracy w obozie za próbę obalenia z pomocą obcych mocarstw ustroju Związku Sowieckiego. Zgubiły go marzenia o podróżach po Zachodzie i niefortunnie wypowiedziane zdania: „ Wyzwolić Zachód! Od czego? Od takiego życia, ja­kiego myśmy nigdy nie oglądali na oczy!” (108).

   W obozie starał się pomagać innym, oddawał swoją żywność, wspo­magał chorych, zawyżał więźniom normy (rodzaj oszustwa nazywany „tuftą”), aż jeden z brygadierów go zadenuncjował. Odesłany do brygady leśnej i złamany pracą fizyczną stał się człowiekiem nielitościwym, dążącym do zdobycia większej ilości chleba kosztem innych, za­tracił swoje człowieczeństwo. Odzyskał równowagę psychiczną dzię­ki książkom i wtedy postanowił ocalić swoją godność, skazując się przy tym na potworne cierpienie: żeby nie pracować dla oprawców po­tajemnie opalał w ogniu rękę, tak, żeby rana się nie zabliźniła. Ponie­waż nie można go było wyleczyć, skierowano go na etap na Kołymę, co w praktyce oznaczało śmierć. Nie spotkał się z matką, chociaż przez lata łudzono go taką nadzieją. Nie zezwolono również narratorowi, że­by zastąpił przyjaciela. W desperacji Kostylew oblał się wiadrem wrzątku i umarł w męczarniach, do końca zachowując swoją godność.

   Nie zawiadomiono o śmierci Kostylewa jego matki, która przyjecha­ła z daleka po to, by się dowiedzieć o tym na miejscu i zabrać kilka pa­miątek po swoim dziecku.

   Dom Swidanij.

   Obok wartowni postawiono nowy barak, w którym więźniowie mogli spotkać się z kimś z najbliższej rodziny, jeżeli im na to pozwolono. Sta­rający się o widzenie również musieli wykazać wielki heroizm, by w końcu uzyskać zgodę. Obie strony zobowiązywały się do milczenia na temat warunków życia w obozie. Więźniowie spotykali się z bliskimi ostrzyżeni, umyci, czysto ubrani. Mogli przebywać najwyżej trzy dni w ,,Domu Swidanij”, również odpowiednio przygotowanym: umeblowany pokój z firankami, czysta pościel. Była to również przystali [...] życia uczuciowego (129), za którym tęskniono, bo przecież obóz to miejsce gwałtów, prostytucji, kpin z ciężarnych dziewcząt. Gdy jeden z wię­źniów dostał list z informacją, że żona po widzeniu oczekuje dziecka, traktowano je niemal jak wspólne. Czasem z „Domu Swidanij” docho­dziły odgłosy płaczu. Niekiedy spotkania były zarazem momentami tra­gicznego rozstania małżonków, którzy już nigdy nie mieli być razem (długoletnia rozłąka bywała przyczyną rozpadu związku). W przeważa­jącej większości były to jednak chwile bardzo oczekiwane, po których trudno było znowu wrócić do przerażającej obozowej rzeczywistości.

   Zmartwychwstanie.

   Szpital był w obozie jedynym miejscem, gdzie otrzymywało się bar­dziej kaloryczne i uzupełnione witaminami pożywienie, można było tu odpocząć w lepszych warunkach. Więźniowie, którzy byli u kresu wy­trzymałości, dokonywali samookaleczeń, by dostać się chociaż na pa­rę dni do lazaretu (np. Dimka z tego powodu nosił protezę prawej no­gi, co dało mu też szansę na stosunkowo lekką pracę „dniewalnego” w baraku). Narrator opisuje swój pobyt w szpitalu w towarzystwie Niem­ca S. i rosyjskiego aktora filmowego Michaiła Stiepanowicza W.

   Wolny lekarz Jegorow zakochał się w pielęgniarce – więźniarce Jewgienii Fiodorownie, która, gdy poznała studenta z Leningradu, właśnie jego obdarzyła uczuciem. Lekarz doprowadził do przeniesie­nia go w inne miejsce, ale siostra poprosiła o to również. Umarła przy porodzie, wydając na świat dziecko ukochanego studenta.

   Wychodnoj dień.

   Czas wolny od pracy, tzw. „wychodnoj dień”, był przewidziany co dziesięć dni, jednak zarządzano go w obozie średnio co 3-4 tygodnie. Więźniowie wypełniali go rozmowami, śpiewem, pisaniem listów do rodziny. Wtedy przeprowadzano także rewizję – tzn. kontrolowano osobiste rzeczy uwięzionych. Rozdział ten zawiera również historię Kozaka znad Donu, Pamfiłowa, dawnego „kułaka” pozbawionego go­spodarstwa, którego syn, Sasza, młody lejtnant wojsk pancernych w Armii Czerwonej, skąpił ojcu listów, uważając go za słusznie skazane­go. Pamfiłow rzetelnie pracował, licząc na spotkanie z synem. Po dłu­giej przerwie otrzymał list (szedł on prawie rok) z wyraźnym potępie­niem ze strony najbliższego człowieka. Załamany więzień najpierw się rozchorował, ale potem wrócił do pracy, nie starał się już jednak o wielką wydajność – stracił jedyny jej cel. Pewnego dnia Sasza znalazł się w tym samym obozie. Ojciec wybaczył mu wszystko. Nazajutrz młodego Pamfiłowa odstawiono etapem do Niandomy.

   Fin Rusto Karinen opowiada o próbie ucieczki z obozu, którą pod­jął zimą 1940 r. Skazano go po zabójstwie Kirowa, posądzając o to, że przywiózł do Rosji instrukcje dla zamachowców. Po siedmiu dni­ach uciążliwej wędrówki w mrozie i o głodzie zasłabł we wsi oddalo­nej od obozu o piętnaście kilometrów. Chłopi odwieźli go z powro­tem, a w Jercewie tak go skatowano, że ledwo uszedł z życiem. Czę­sto odtąd mawiał: „Od obozu nie można uciec [...]” (172). Jeżeli więźniów nie upilnowali strażnicy, to reszty dokonywał głód i mróz –wracali sami.

 

   Część druga

   Głód.

   Z powodu doskwierającego głodu fizycznego i seksualnego wię­źniowie zapominali o zasadach moralnych z czasów wolności. W tych skrajnych warunkach kobiety uciekały się do prostytucji, by zapewnić sobie pożywienie lub lżejszą pracę. Autor nie potępia takiej postawy, ponieważ wymusił ją głód. Więźniowie reagowali na brak dostatecz­nego pożywienia bardzo różnie. Wykształcony, kulturalny człowiek z zasadami, profesor N., szybko stał się zaniedbanym ludzkim wrakiem przeżywającym ataki szału głodowego.

   W tej części książki znajdujemy słynny fragment: Przekonałem się wielokrotnie, że człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach, i uważam za upiorny nonsens naszych czasów próby sadzenia go według uczyn­ków, jakich dopuścił się w warunkach nieludzkich – tak jakby wodę można było mierzyć ogniem, a ziemię piekłem (176).

   Krzyki nocne.

   To jeszcze jeden rozdział opatrzony cytatem z Zapisków z martwe­go domu F. Dostojewskiego: My, ludzie bici – mówili – mamy odbite wnętrzności; oto dlaczego krzyczymy po nocach. (190). Autor konty­nuuje rozważania o głodzie prowadzącym do apatii, opuchlizny głodo­wej i śmierci. Zniszczeni obozem i torturami ludzie bali się jednak umierać (wtedy po człowieku nie pozostawał nawet ślad), jednak byli i tacy, którzy się o to modlili – jak stary czeczeński góral, którego po­zbawiono majątku, zesłano rodzinę (nie wiedział nic o losach bliskich), jego zaś okrutnie katowano, by wyjawił miejsce, gdzie zakopał worek pszenicy (była to jego zemsta, w której wytrwał do końca). On jeden nie krzyczał w nocy. Inni więźniowie bali się anonimowej śmier­ci. Źródłem tego niepokoju było stałe narażanie się na nią i poczucie wspólnego losu – bezsilności, bezbronności więźniów. Zawierano układy, że ten, kto ocaleje, zawiadomi rodzinę o losach kolegów.

   Zapiski z martwego domu.

   Tytuł tego rozdziału autor zapożyczył od Dostojewskiego, który w swoich wspomnieniach z Sybiru ujawnia prawdę, że Rosja to martwy dom. Grudziński przedstawia tu, w jaki sposób więźniowie zaspokajali swoje potrzeby kulturalne. Zdarzały się pokazy filmowe, a także – oczy­wiście rzetelnie ocenzurowane – więzienne spektakle teatralne. Złodziej Kunin prowadził wypożyczalnię książek z obozowej biblioteki, gdzie znajdowały się przede wszystkim pozycje propagandowe, ale również dzieła klasyków rosyjskich. Natalia Lwowna, pracująca w biurze rach­mistrzów, życzliwa dla innych, skora do wzruszeń, wręczyła autorowi książkę Dostojewskiego, która stała się dlań źródłem informacji o daw­nym życiu obozowym, okazją do porównań i ...zachętą do samobójstwa, traktowanego jako pewna szansa wyzwolenia. Jednak po dwóch miesią­cach książka wróciła do Natalii Fiodorowny, która czerpała z niej inne wartości – przede wszystkim nadzieję. Próbowała ona popełnić samo­bójstwo. Odratowaną przeniesiono do pracy w kuchni, a potem do cero­wania worków (ponieważ wynosiła więźniom ziemniaki).

   Autor przedstawia losy artystów przygotowujących kolejny spektakl: tancerkę Tanie, wytatuowanego postaciami cyrkowymi Wsiewołoda i Żyda – skrzypka Zelika Lejmana. Była to składanka różnych elemen­tów, ale łaknący strawy duchowej więźniowie byli nią zachwyceni.

   Na tyłach otieczestwiennoj wojny.

   Podzielony na dwie części (Partia szachów i Sianokosy) rozdział jest trzecim, który otwiera cytat z wspomnianego już dzieła F. Dostojewskie­go, mówiący o donosicielstwie. Po napaści Niemców na Związek Ra­dziecki w czerwcu 1941 r. więźniowie liczyli na zmianę sytuacji w obo­zie, szybko jednak okazało się, że jest on na tyle odległy od centrum zda­rzeń, że nie mają one nań wielkiego wpływu. W grudniu 1941 r. Stalin obwieścił, że ofensywę niemiecką zatrzymano na przedpolach Moskwy i Leningradu. Była to wiadomość przekreślająca nadzieje więźniów.

 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 6 odwiedzający (10 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja