Jêzyk polski w liceum
  Dżuma
 

Życie i twórczość Alberta Camusa

 

   Albert Camus, znany powieściopisarz, dramaturg, eseista, dzien­nikarz, reżyser teatralny, urodził się 7 listopada 1913 r. w algierskiej miejscowości Mondovi, jako drugie dziecko w rodzinie pochodzącego z Alzacji robotnika rolnego i posługaczki Hiszpanki1. Po śmierci ojca (w bitwie pod Mamą) w 1914 r. matka z synami przenoszą się do robotniczej dzielnicy w Algierze. Po ukończeniu szkoły podstawowej, dzięki uzyskanemu stypendium, Albert kształci się w algierskim liceum. Jest to czas przyjaźni z przyszłym tłumaczem Lorki, Andre Belamichem, oraz Claude'em de Fréminville, przyszłym publicystą. Wtedy Albert poznaje twórczość Conrada, Gide'a, Dostojewskiego, Tołstoja i Malraux. Uprawia sport jako bramkarz w klubie „Racing”. W aktywności fizycznej i grze zespołowej uczy się radości zwycięstwa, pokory wobec klęsk oraz posłuszeństwa wobec przyjętych reguł gry.

   Po maturze (1930) i silnym ataku gruźlicy Albert opuszcza rodzinę, zamieszkuje u wuja, postanawia zostać literatem. Rozpoczyna studia na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Algierskiego. Wielki wpływ na osobowość młodego Camusa wywiera profesor Jean Grenier, filozof i pisarz. Albert rozszerza swoje studia o dzieje filozofii (praca dyplomowa w 1936 r.). W 1932 r. wstępuje do organizacji Młodzieży Socjalistycznej w Algierze. Rok później zawiera małżeńst­wo z Simone Hie i podejmuje różne prace zarobkowe, m.in. jako urzędnik w merostwie oraz pracownik w Instytucie Meteorologii. W 1934 r. Camus wstępuje do Partii Komunistycznej i realizuje zadania propagandowe w środowisku muzułmanów. W tym też roku rozwodzi się z pierwszą żoną.

   Zwrotnym momentem w biografii artysty Camusa był rok 1935, kiedy to powstał w Algierze Dom Kultury i zespół „Théâtre du Travail”. Przyszły pisarz adaptuje dlań utwory antyhitlerowskie (np. Czasy pogardy Malraux) i pracuje jako aktor. Latem następnego roku wyrusza z zespołem w objazd po Europie Środkowej (m.in. Praga, Wiedeń, Drezno, Wrocław). W 1937 r. ukazuje się pierwsza książka L'Envers et l’Endroit. Pogarsza się stan zdrowia pisarza. Występuje on z szeregów partii komunistycznej. Zakłada nowy teatr objazdowy o nazwie „L'Equipe” i pracuje jako aktor. Odbywa podróże po Włoszech, Austrii, Niemczech i Szwajcarii. W 1938 r. współpracuje z lewicowym dziennikiem „Alger Républicain”, reżyseruje spektakle, w 1939 r. zostaje redaktorem naczelnym popołudniówki „Soir Répub­licain”, która pod koniec roku zostaje zamknięta (decyzja cenzury). Napaść Hitlera na Polskę skłania Camusa do zgłoszenia się do wojs­ka, jednak nie zostaje przyjęty ze względu na słaby stan zdrowia.

   W 1940 r. Camus wyjeżdża do Paryża, gdzie współpracuje z redakcją popołudniówki „Paris Soir” (szybko jednak rezygnuje, ponieważ pismo staje się organem proniemieckim). Wówczas pow­stają słynne dzieła Mit Syzyfa i Obcy. Camus żeni się z Francine Faure. Na krótko wraca do Algierii i znowu przyjeżdża do Francji, by leczyć się na gruźlicę. Wiąże się z ruchem oporu. Od 1942 r. Camus zatrudnia się w wydawnictwie „Gallimard” w Paryżu. Następnie współpracuje z konspiracyjnym pismem „Combat”. Publikuje w nim antyhitlerowski esej Listy do przyjaciela Niemca. W 1944 r. pismo to staje się dziennikiem jawnym, w którym Camus pracuje do 1947 r.

   Lata powojenne wypełniają pisarzowi prace teatralne i literackie. W 1949 r. odbywa podróż do Ameryki Południowej. Cierpi z powodu kolejnego ataku gruźlicy. W 1951 r. ukazuje się dzieło Człowiek zbun­towany, które wywołuje krytykę. Wtedy Camus zrywa kontakty przyjacielskie z Sartre'em. Na znak protestu przeciwko przyjęciu do orga­nizacji UNESCO frankistowskiej Hiszpanii, Camus rezygnuje z ofe­rowanej mu tam posady. Kolejne lata to nowe spektakle i utwory li­terackie (m.in. w 1956 r. Upadek). W 1957 r. Camus otrzymuje Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury. Niedługo później, w 1960 r., Camus ginie w wypadku samochodowym.

   Początkowo uznawany za twórcę literatury egzystencjalnej, później Camus uzyskał opinię prozaika opisującego współczesną rzeczywis­tość w sposób uniwersalny, ujawniającego obecność zła w świecie, którego utwory – powieści, dramaty, eseje – są przepojone wiarą w człowieka. Szansa świata leży w prawdziwym człowieczeństwie, poczuciu ludzkiej solidarności, obowiązku wobec innych. Takie treści wpisane są także w jedno z najsłynniejszych dzieł Alberta Camusa, w paraboliczną opowieść o walce z epidemią dżumy – a ogólniej – z wszelkim złem. Utwór Alberta Camusa powstał zaraz po II wojnie i jest wynikiem przeżyć autora związanych z doświadczeniem hitleryzmu. Zaangażowanie w ruch oporu, narażanie życia w walce przeciwko Niemcom, obrazy śmieci, kalectwa, niszczycielskiej siły wojny pisarz zawarł w powieści o epidemii zakaźnej choroby, zdolnej wyniszczyć ludność dużego miasta. Atmosfera książki jest jakby z ducha średniowiecza, a przecież wyraźnie mówi o czasach współczes­nych autorowi – o latach czterdziestych dwudziestego wieku. Jest to utwór o istnieniu zła w świecie w ogóle i potrzebie walki z nim. Wiele tu elementów autobiograficznych (udział Camusa w walce podczas wojny, znajomość sportu, praca urzędnika w merostwie – to osobiste doświadczenia autora przydzielone różnym postaciom powieści) oraz refleksji natury filozoficznej i historiozoficznej, do których pisarz dochodził przez lata doświadczeń, obserwacji i przemyśleń dotyczących człowieka, cierpienia, Boga, sensu życia, humanisty­cznego heroizmu w świecie absurdu.

 

 

Filozofia egzystencjalna

 

   Egzystencjalizm, którego wpływów dopatrywano się w twórczości Alberta Camusa, to jeden ze współczesnych kierunków filo­zoficznych. Jego reprezentanci głosili zainteresowanie egzystencją człowieka w jej indywidualnym wymiarze oraz rozdarcie rzeczywis­tości na sferę świadomości i rzeczy, prowadzącą do wyobcowania jednostki ludzkiej. W myśl filozofii egzystencjalnej, człowiek jest istotą wolną, która sama tworzy wartości i jest odpowiedzialna za swoje postępowanie. Z tego stanowiska wynika pesymizm egzystenc­jalny – ludzie zdani są bowiem na samych siebie, nie znajdują opar­cia i obrony, żyją w poczuciu zagrożenia i bezustannym lęku, oba­wiają się śmierci.

   Egzystencjalizm, który wyrósł z inspiracji filozofią S. Kierkegaarda („filozofia egzystencji”), stał się kierunkiem laickim. Wśród myślicieli tego nurtu wymienia się m.in. M. Heideggera, K. Jaspersa, J. P. Sartre'a. Drugi wariant to egzystencjalizm o podbudowie chrześ­cijańskiej, który reprezentują N. Bierdiaew, G. Marcel. Kierunek ten wywarł duży wpływ na literaturę. Do najbardziej znanych twórców zalicza się J. P. Sartre'a i A. Camusa. Tendencje te ujawniły się zwłaszcza w dramacie i powieści.

   Dla egzystencjalistów ważnym zagadnieniem jest cel i sens życia oraz doskwierająca pewność śmierci. Świadomość śmierci stanowi najistotniejszy problem w antropologii filozoficznej Camusa, konieczny do poprawnego rozumienia bytu ludzkiego. Każdy bowiem człowiek winien posiąść świadomość własnej śmierci jako nieodłącznego składnika istnienia. [...] Świadomość śmierci, życie pełne wyborów dają poczucie porzucenia w świecie oraz bezsensu życia. Rozwinięta filozofia absurdu natomiast oraz świadomość śmierci, połączone z buntowniczością, winny – wedle Camusa – nadawać pożądany życiu sens istnienia. [...] Byt ludzki ze swej natury jest transcendującym i jego istota polega na nieustannym stawaniu się, co pociąga za sobą określone konsekwencje.2

   Dżuma to powieść, której bohaterowie muszą się ustosunkować wobec zarazy dziesiątkującej miasto. Reprezentują oni różne postawy: od obojętności poprzez stopniowe zainteresowanie aż do aktywnego przeciwdziałania i obrony zagrożonych. Motywacja postępowania również jest niejednakowa: jedni starają się po prostu dobrze wypełniać swoje obowiązki, inni pragną wywołanego dżumą zamieszania, by ukryć własne przestępstwa, jeszcze inni za wszelką cenę chcą opuścić niebezpieczne miejsce, by ratować szczęście osobiste. Na kartach utworu toczy się też dyskusja o Bogu, epidemii odbieranej jako kara za grzechy, śmierci niewinnych, „świętości bez Boga”, heroizmie w wypełnianiu codziennych obowiązków. Główna postać – dr Rieux – jest uosobieniem prawości, odpowiedzialności, obowiązkowości, zawodowego perfekcjonizmu. Wobec zła przyjmu­je postawę jednoznaczną: uważa, że należy mu się przeciwstawić, nie można ustawać w wysiłkach, by odwrócić straszny los. Jest przy tym osobą wyrozumiałą, nie odbiera innym prawa do decydowania o sobie. Szansę mieszkańców Oranu widzi w solidarnej walce z dżumą. Człowiek jest istotą społeczną i tym tłumaczy się racja jego pracy, często ponad siły.

   Główny bohater Dżumy jest odbierany jako egzystencjalista, cho­ciaż pojęcie to w książce nie zostało użyte. W opracowaniach i komentarzach twórczość Camusa jest kojarzona z tym nurtem myślowym, tymczasem on sam pod koniec II wojny powiedział: Nie jestem zbyt wielkim entuzjastą zanadto już sławnej filozofii egzystencjalistycznej i – szczerze mówiąc – uważam, iż jej konkluzje są fałszywe. Ale reprezentuje ona wielką przygodę ludzkiej myśli.3

 

 

Streszczenie powieści

 

   Powieść składa się z pięciu części ponumerowanych rzymskimi cyframi. Akcja utworu rozgrywa się w algierskim mieście portowym Oranie w 194. roku. Zapis ten jest skrótem i zarazem niedopowiedze­niem. Dokładnie nie wiadomo, w jakim czasie, jednak w przybliżeniu jest ona dość wyraziście określona (chodzi o zły czas II wojny świa­towej, choć wprost narrator nic o tym wydarzeniu nie wspomina). Tekst jest powieścią z elementami kroniki i reportażu.

   I. Narrator relacjonuje wypadki, począwszy od 16 kwietnia, kiedy to doktor Rieux zauważył na klatce schodowej pierwszego szczura. Następne martwe szczury dozorca domu zinterpretował jako chuli­gański wybryk, sądził, że ktoś je podrzucił. Wizyty u chorych w różnych częściach miasta upewniły doktora, że i tam zdarzyły się podobne przypadki. Kolejnego dnia Rieux odwiózł na dworzec chorą żonę, która wyjechała do sanatorium. Na dworcu Rieux zauważył mężczyznę niosącego skrzynkę z martwymi gryzoniami.

   Do doktora przyszedł dziennikarz z Paryża, Raymond Rambert, który przybył do Oranu, by przeprowadzić ankietę o warunkach życia Arabów. Lekarz zasugerował mu nowy temat: wychodzące z ukrycia i padające szczury. Zjawisko to stale się nasila.

   18 kwietnia przyjechała do Oranu matka doktora Rieux (osoba łagodna, życzliwa całemu światu), by poprowadzić mu dom podczas nieobecności żony.

   Prasa odnotowała niepokojące zjawisko wychodzenia i śmierci szczurów (po kilka w domach, setki w dużych fabrykach). Zorgani­zowano akcję odszczurzania miasta. Specjalne samochody prze­woziły je do zakładów oczyszczania, gdzie je palono. Narrator poda­je oficjalne dane liczbowe, powołując się na agencję informacyjną Infdok. 25 kwietnia zebrano 6231 zwierząt, 28 – 8000, zaś 29 liczba gwałtownie się zmniejszyła, by potem znowu wzrosnąć. 29 kwietnia doktor stwierdził chorobę u dozorcy, objawiającą się silnymi bólami oraz obrzękami szyi i pachwin, błyszczącymi oczami i świszczącym oddechem.

   Rieux został wezwany przez urzędnika Granda do jego sąsiada, Cottarda, który chciał popełnić samobójstwo, a teraz (uratowany przez Granda) obawia się policji. Stan zdrowia dozorcy pogarsza się: wymioty żółcią, wysoka gorączka, czarne plamy na boku, nabrzmiałe gruczoły szyi, palący ból wewnątrz. Doktor telefonuje do innego lekarza, Richarda, który potwierdza, że zaobserwował podobne objawy u dwu chorych. 30 kwietnia dozorca umiera w karetce wiozącej go do szpitala.

   Od kilku tygodni w Oranie przebywa Jean Tarrou. Mieszka on w hotelu w centrum miasta, spotyka się z tancerzami i muzykami hisz­pańskimi, prowadzi dziennik, w którym odnotowuje swoje obserwac­je, zasłyszane rozmowy, np. o śmierci zwrotniczego Campsa na skutek nowej dziwnej choroby. Tarrou zainteresował się również małym staruszkiem, który łagodnie przywabia pod balkon koty, by potem z siłą i precyzją na nie pluć. Przedstawia rozwój epidemii i doktora Rieux jako „zorientowanego w sytuacji”.

   Kolejne przypadki choroby i śmierci skłaniają do podjęcia spodków zaradczych. Rieux prosi Richarda, sekretarza syndykatu lekarzy, o izolację chorych. Dr Castel nazywa chorobę dżumą – pamięta podob­ne przypadki z pobytu w Chinach, widział je także w Paryżu. W obawie przed paniką władze ostrożnie wprowadzają nowe zarządzenia: odszczurzanie miasta, kontrolę zaopatrzenia w wodę, rejestrację zachorowań, izolację zarażonych w szpitalach. Narrator zestawia dane o epidemiach dżumy w różnych miejscach świata.

   Grand, przeciętny i nisko opłacany urzędnik merostwa po pracy zajmuje się swoim hobby. Od dawna marzy o napisaniu dzieła, które wzbudzi powszechny zachwyt, obserwuje Cottarda, który wyraźnie czegoś się obawia. Jak się później wyjaśnia, boi się aresztowania za jakieś dawne sprawki. Dżuma jest jego szansą – ponieważ policja ma ważniejsze sprawy, interesuje się tylko tymi przestępstwami, które mają związek z epidemią. W szkole i przedszkolu otwarto nowe od­działy szpitalne. Poczyniono starania, by sprowadzić serum (szcze­pionkę) przeciwko dżumie z Paryża, jednak okazało się niewystar­czające. Ogłoszono epidemię, nazywając chorobę właściwym ter­minem, zamknięto miasto. Ludzie zostali odcięci od świata.

   II. Po zamknięciu bram Oranu pozostała jedynie korespondencja oraz telegramy i telefony. Kontakty te jednak musiano znacznie ograniczyć (przeciążenie linii, chęć uspokojenia bliskich, że nic się nie stało). Rozłączeni z sobą ludzie bardzo przeżywali tę sytuację. Niektórzy dopiero wtedy przekonali się, ile naprawdę dla siebie znaczą (np. dr Castel, którego żona wyjechała przed epidemią i teraz nie mogła wrócić). Uwięzieni w Oranie czuli się wygnańcami, byli osamotnieni i zrozpaczeni. Do portu nie wpuszczano statków, ustała wymiana handlowa, rozpoczęły się kłopoty z zaopatrzeniem w żywność i benzynę, trzeba było oszczędzać prąd elektryczny. Z braku zajęcia ludzie chętnie przebywali w kinach i kawiarniach. Wielu zaczęło pić alkohol, usprawiedliwiając to chęcią zniszczenia zarazków dżumy. Liczba ofiar sięga pięciuset tygodniowo.

   Joseph Grand opowiada doktorowi Rieux o swojej żonie, która opuściła go, by zacząć nowe życie. Wyrzuca sobie, że nie podtrzymy­wał w niej świadomości, że jest kochana. Rieux telefonuje do żony, żeby powiedzieć jej o epidemii, prosi, by została w sanatorium i dbała o siebie. Kolejny raz doktor spotyka Raymonda Ramberta, dzien­nikarza z Paryża, który nie może wydostać się z Oranu. Pragnie opuś­cić miasto, by wyjechać do ukochanej kobiety. Nie czuje się osobą „stąd”. Prosi o odpowiednie zaświadczenie, że nie jest zarażony. Dok­tor rozumie jego motywy, jednak nie może mu pomóc. Musi być kon­sekwentny. Nie można mieć pewności, czy opuszczająca miasto osoba nie rozprzestrzeni choroby. Poczucie obowiązku zawodowego sprawia, że Rieux z wielkim poświęceniem opiekuje się chorymi w jednym ze szpitali pomocniczych, stale odwiedza swoich pacjentów, jest bardzo zmęczony. Codziennie styka się ze śmiercią, cierpieniem chorych i ich rodzin, niemal siłą wyrywa zarażonych z domów rodzinnych, często przy wsparciu wojska i policji.

   W tragicznej sytuacji władze kościelne ogłaszają tydzień modlitw, którego zakończenie przewidziane jest na niedzielę. Podczas mszy do św. Rocha jezuita, ojciec Paneloux, wygłasza płomienne kazanie, w którym autorytatywnie stwierdza, że dżuma to kara za grzechy i okaz­ja, by zbliżyć się do Boga.

   Grand opowiada doktorowi o kłopotach z pierwszym zdaniem zaplanowanego dzieła. Z wielkim przejęciem analizuje sens użycia takiego lub innego słowa, by oddać właściwe znaczenie i rytm frazy. Rambert przemierza urzędy i wypełnia różne ankiety, w nadziei, że zdoła opuścić miasto, a następnie szuka sposobów nielegalnych. Licz­ba śmiertelnych ofiar dżumy dochodzi do siedmiuset tygodniowo. Postanowiono zabijać psy i koty, by nie roznosiły pcheł. Rozlegają się strzały, wzrasta atmosfera napięcia. Zabroniono kąpieli morskich. Upadła turystyka.

   Doktor stale czuwa nad swoimi pacjentami. Odwiedza starego ast­matyka, dawniej kramarza, który pewnego dnia postanowił przestać pracować i odtąd leżał w łóżku, przekładając z garnka do garnka ziar­na grochu (miara czasu). Tarrou mówił o nim, że jest świętym, jeśli przyjmie się, że świętość to zespół przyzwyczajeń. W celach infor­macyjnych założono nowy dziennik – „Kurier Epidemii”. Jedynym środkiem komunikacji zostały tramwaje. Ludzie gromadzą się w restauracjach, bo wtedy nie muszą się troszczyć o zaopatrzenie w żywność.

   Tarrou odwiedza doktora Rieux w domu i proponuje zakładanie ochotniczych oddziałów sanitarnych. Rozmawiają o cierpieniu, na które nie można się zgadzać. Rieux wyjaśnia, że nie wierzy w Boga. Gdyby wierzył, zostawiłby chorych opiece Opatrzności. Takiej postawy wobec cierpienia i śmierci nauczyła go bieda. Nazajutrz Tar­rou zaczął organizować oddziały sanitarne, których sekretarzem został Grand, rzetelnie dokumentujący wszelkie przypadki. Rieux i Tarrou zostają przyjaciółmi. Z różnych zakątków świata docierają do Oranu przez radio słowa otuchy i życzliwości.

   Cottard zajmuje się kontrabandą trudno dostępnych produktów. Do niego zwraca się Rambert z prośbą o pomoc w wyjeździe z miasta. Cottard zapoznaje go z przemytnikami. Sprawa jest jednak trudna, wymaga czasu i odpowiedniego przygotowania. Kolejne spotkania z umówionymi osobami nie zawsze dochodzą do skutku. Przekroczenie bramy ma kosztować dziesięć tysięcy franków. Rambert informuje doktora o swoich planach, ten jednak niczego mu nie odradza, ani się nie oburza.

   Brakuje środków do zwalczania dżumy i ludzi do pracy. Do Oranu przybywają ochotnicy z zewnątrz: dziesięciu lekarzy i sto osób per­sonelu pomocniczego. Tarrou proponuje ojcu Paneloux, by przyłączył się do walczących z epidemią. Jezuita zgadza się – jak komentuje Rieux, jest lepszy od swojego kazania. Rambert nadal czyni starania, by wyjechać z Oranu. Jego zarzuty doktor odpiera słowami, że w walce z dżumą nie chodzi o bohaterstwo, ale o zwyczajną uczciwość, która polega na wykonywaniu zawodu. Tarrou informuje Ramberta, że żona doktora znajduje się kilkaset kilometrów od domu, w sanato­rium. Następnego dnia Rambert telefonuje do Rieux i zgłasza chęć współpracy w oddziałach sanitarnych.

   III. W połowie sierpnia ludzie zrozumieli, że dżuma uczyniła z nich wspólnotę, przestały się liczyć indywidualne losy. Obawiano się wiatru, uważano, że roznosi zarazki choroby. Wracający z kwarantan­ny podpalali domy, by zniszczyć dżumę. Skazani na areszt byli niejako automatycznie wydani na śmierć – w więzieniu masowo umie­rano. Zakonnicy opuścili klasztory i zamieszkali przy rodzinach, Rozbito na garnizony skoszarowanych żołnierzy. Próby ucieczki z miasta wymusiły wzmocnienie straży. Złodzieje okradali domy pod­palone i opuszczone przez mieszkańców (dwóch rozstrzelano). Wprowadzono zaciemnienie od godziny jedenastej, co wywołało największe wrażenie. Zmarłych grzebano w uproszczonym obrządku w obecności rodzin, następnie: wrzucając do różnych wspólnych dołów mężczyzn i kobiety, a potem – nie bacząc na płeć – do jednego wielkiego dołu. Ciała polewano gaszonym wapnem. Rozszerzono cmentarz. Wszyscy są bardzo zmęczeni. Przestają pamiętać twarze bliskich. Zaczynają rozumieć, że epidemia dotyczy każdego.

   IV. Cottard zaprosił Tarrou do Opery Miejskiej, gdzie zatrzymana przez dżumę trupa objazdowa wystawiała Orfeusza i Eurydykę. W scenie śmierci śpiewak podszedł do rampy i przewrócił się. Wszyscy zrozumieli jego sugestywną grę. Epidemia wkroczyła także na scenę.

Rambert ma nową szansę opuszczenia miasta. Zamieszkuje w domu Marcela i Louisa, by w każdej chwili móc wyjść. Dużo roz­mawia z ich matką, starą Hiszpanką. Kiedy już ma pewność, że będzie mógł wyjść z Oranu, nagle zmienia zdanie. Postanawia zostać, by dzielić z uwięzionymi ich los. Nie chce być szczęśliwym egoistą. Solidaryzuje się z cierpiącymi.

   Wraz z nadejściem jesieni doktor Castel ukończył prace nad szczepionką przeciwko dżumie. Postanowiono wypróbować ją na synku sędziego Othona. Dziecko długo broniło się przed śmiercią, ale ostatecznie zmarło w okrutnych mękach. Przedłużonej agonii przyglądali się m.in. dr Rieux i ojciec Paneloux. Przypadek synka sędziego zrobił na nich ogromne wrażenie. Ojciec Paneloux wygłosił później kazanie, które ujawniło zmianę jego poglądów. Nie mówił już „wy”, ale „my” – utożsamiał się z mieszkańcami Oranu. Nie przed­stawiał teraz dżumy jako kary za grzechy. Zachęcał do działania, mówił, że nie należy uciekać i chronić siebie za wszelką cenę. Opowiadał o trudnej, ale wymagającej miłości do Boga – w jej imię trzeba zapomnieć o sobie samym. Wracając z kościoła, młody diakon powiedział staremu księdzu, że rozprawa Paneloux Czy kapłan może radzić się lekarza jest jeszcze śmielsza i na pewno nie uzyska imprimatur (przyzwolenia biskupa). Jezuita głosi w niej m.in., że kapłan nie może radzić się lekarza.

   Niedługo później Paneloux zapada na chorobę o dziwnych objawach (prawdopodobnie dżumę). Nie pozwala opiekującej się nim starszej pani wezwać lekarza. Kiedy już Rieux zabiera go do szpitala, jego stan jest ciężki. Niedługo potem, trzymając w ręku krucyfiks, umiera. Ofiarowuje swoje cierpienie za innych.

   Ludzie niechętnie myślą o uroczystości Wszystkich Świętych. Chcą odegnać myśli o śmierci. Serum doktora Castela zaczęło przynosić oczekiwane efekty. Wtedy jednak zmarł dr Richard. Ustawała dżuma dymienicza (z obrzękiem węzłów chłonnych), roz­szerzała się jej postać płucna. Ludziom było trudno przetrwać. Speku­lanci podbijali ceny koniecznych do życia towarów. Pogłębiała się bieda i poczucie niesprawiedliwości społecznej. Domagano się zgody na opuszczenie miasta, ale manifestacje stłumiono. Dzienniki były utrzymane w tonie optymizmu.

   Tarrou i Rambert udają się na stadion, gdzie zorganizowano obóz kwarantanny. Towarzyszy im piłkarz Gonzales, którego zatrudniono do pilnowania internowanych ludzi. Na boisku widać setki czer­wonych namiotów i różne tłumoki. Odbywający kwarantannę gromadzą się na trybunach. Są milczący, czują się zapomniani przez wszystkich. Przybyli starają się pocieszyć załamanego sędziego Othona, że jego mały synek nie cierpiał. Dawny butny i sprawiający rodzinie przykrości prawnik stał się cichym, przejętym losem dzieci człowiekiem. Poza tym obozem w mieście było kilka innych.

   Pewnego wieczoru, po wizycie u starego astmatyka, Tarrou opowiedział doktorowi Rieux dzieje swojego życia. Jako syn zastęp­cy prokuratora generalnego, w wieku siedemnastu lat uczestniczył w rozprawie, podczas której jego łagodny, szanowany ojciec ukazał mu się jako zupełnie inny człowiek. Wywalczył karę śmierci dla 35-letniego mężczyzny i sam był później obecny przy wykonaniu wyroku. Jego dziwna pasja – doskonała znajomość rozkładu jazdy Chaixa była dla chłopca teraz czymś odpychającym, podobnie jak ojciec. Tarrou współczuł oskarżonemu i skazanemu. Właśnie on był mu bliższy. Uświadomił sobie, że ojciec wielokrotnie uczestniczył w egzekuc­jach, więc uciekł z domu i zaczął życie na własny rachunek. Później odwiedzał matkę i nawet nie czuł niechęci wobec ojca. Odtąd zawsze chciał walczyć ze śmiercią. Opowiadał również o rozstrzelaniu ska­zańca na Węgrzech z odległości półtora metra. Bywał w różnych miejscach, walczył w różnych krajach Europy, jednak nigdy nie chciał zgodzić się na śmierć. Uważa, że wszyscy żyją w dżumie, bo w jakiś sposób powodują lub akceptują śmierć. Trzeba starać się nikogo „nie zarażać”, nie wolno być roztargnionym, są na ziemi przecież zarazy i ich ofiary. Tarrou zwalczał więc karę śmierci i śmierć w każdej sytu­acji. Chciałby wiedzieć, jak zostać świętym, czy można nim być bez wiary w Boga. Obaj przyjaciele postanawiają na chwilę uwolnić się od ciężaru trosk i wykąpać się w morzu.

   Przyszła zima, ale stan epidemii nadal się utrzymywał. Sędzia Othon prosi listownie doktora Rieux o interwencję – jest przetrzymy­wany w obozie, chociaż minął okres kwarantanny. Po kilku dniach od opuszczenia stadionu pragnie tam wrócić jako ochotnik do pracy przy internowanych – czułby się wtedy w jakiś sposób bliżej synka. Rambert proponuje doktorowi, by napisał do żony list, który można wysłać dzięki pomocy odpowiednich strażników. Boże Narodzenie w Oranie jest przygnębiające – brakuje towarów, wszędzie smutek i żałoba. Przed wystawą sklepu z zabawkami Rieux i Tarrou spotkali roztrzęsionego Granda. Doktor zorientował się, że wspomina on ukochaną Jeanne i zaręczyny z nią przed sklepem. Grand mówi, że chciałby zdążyć do niej napisać, by nie czuła się winna i mogła być szczęśliwa. Ucieka, ale zaraz upada na ulicy. Rieux postanawia leczyć go w domu (dżuma płucna). Na prośbę chorego pali rękopis jego utworu (właściwie tego samego, stale przekształcanego zdania). Serum Castela sprawia, że Grand wraca do zdrowia. Zdarzają się kolejne przypadki ocalenia zarażonych. Znowu pojawiają się szczury. Statystyki potwierdzają, że dżuma ustępuje.

   V. Zdarzają się jeszcze śmiertelne zachorowania, jednak ich liczba stale maleje. Wraca nadzieja, że uda się pokonać epidemię. W tej optymistycznej sytuacji nieoczekiwanie umiera sędzia Othon, który zaraził się podczas pracy w obozie kwarantanny.

   Na twarzach ludzi pojawiają się uśmiechy. Mimo wyraźnej poprawy sytuacji niektórzy właśnie w takim momencie podjęli próbę ucieczki. Obniżono ceny towarów, chociaż nie było do tego ekono­micznych podstaw – miasto nadal było odcięte od świata. Na nowo organizowano życie w dwu klasztorach i koszarach.

   25 stycznia władze Oranu w porozumieniu z lekarzami uznały, że za dwa tygodnie zostaną otworzone bramy. Przywrócono oświetlenie, zapanowała radość. Wiele osób jednak nie mogło się cieszyć – przeżywali śmierć bliskich lub niepokój dotyczący przebywających w izolacji. Cottard wpada w popłoch na skutek cofania się dżumy. Kiedy przemierza wraz z Tarrou przedmieścia, próbują go zatrzymać dwaj funkcjonariusze prawa. Udaje mu się uciec.

   W najmniej oczekiwanym momencie na dżumę zapada przyjaciel doktora – Tarrou. Od pewnego czasu mieszkał on wraz z doktorem i jego matką. Teraz oboje się nim zaopiekowali, jednak Tarrou zmarł. Rieux czuł się do niego bardzo przywiązany. Wiedział o jego wewnętrznym rozdarciu, służbie ludziom i pragnieniu świętości. Rano, po śmierci Tarrou, doktor otrzymał telegram, że osiem dni wcześniej zmarła jego żona. Chociaż spodziewał się takiej wiadomości, trudno mu było ją zaakceptować.

   W pogodny lutowy poranek otworzono bramy. Do Oranu wróciło życie. Zaczęły kursować pociągi, do portu wpływały statki, rozdzie­leni przez epidemię ludzie mogli być razem. Organizowano zabawy w dzień i w nocy. Po wielu miesiącach tęsknoty i wyczekiwania Ramert powitał na peronie swoją ukochaną, która przyjechała do Oranu. Ich miłość przetrwała próbę czasu.

   Doktor Bernard Rieux wyznaje, że to on jest autorem utworu. Jako uczestnik tragicznych zdarzeń i obserwator ludzkich zachowań postanowił obiektywnie zdać z nich relację. Stanął po stronie ofiar i czuł, że musi się wypowiedzieć w imieniu wszystkich. Kiedy przemierzał ulice rozbawionego miasta, został zatrzymany przez policjanta. Okazało się, że z domu Granda ktoś strzelał do tłumu. Był to zdesperowany Cottard. Policja zdołała go schwytać. Grand opowiada doktorowi, że napisał do Jeanne i zamierza nadal pracować nad swoim dziełem. Doktor odnotowuje wypadki w Oranie jako dowód na to, że w ludziach więcej rzeczy zasługuje na podziw niż na pogardę (199).4 Ma poczucie dobrze spełnionego obowiązku zawodowego. Obserwowana przez niego radość ludzi jest według niego zawsze zagrożona, ponieważ bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika (200).

 

Heroiczna postawa w walce o zachowanie człowieczeństwa

 

   Przedstawiona w powieści epidemia dżumy w Oranie jest okazją do prezentacji różnych postaw wobec zła. Ludzie zazwyczaj buntują się przeciwko jego przejawom, nie chcą cierpieć ani biernie znosić przykrości. Ów bunt może przybierać różne formy: aktywnego przeciwdziałania negatywnym zjawiskom lub ucieczki. Niektórzy jednak są wyraźnie zadowoleni z nowej sytuacji, korzystają z niej, by się wzbogacić, robią wszystko, by ocalić siebie samych, nie liczą się z innymi.

   Podobnie zróżnicowane są interpretacje zła. Dżuma w Oranie może być traktowana jako przypadkowe zrządzenie losu lub jako kara za grzechy wymierzona przez Boga. W toku wypadków postaci niekiedy weryfikują swoje poglądy, próbują szukać wyjaśnienia przyczyn zarazy, zastanawiają się nad niezawinionym cierpieniem i jego sensem.

   Najbardziej powszechną postawą jest działanie na rzecz przerwania tragicznego pochodu dżumy przez ulice Oranu. Jak się okazuje, moty­wy działania bohaterów są zróżnicowane. Często wynikają one jed­nak z poczucia solidarności z cierpiącymi, z obowiązku zawodowego lekarza lub pragnienia, by wypełnić czymś dni po starcie najbliższych. Paraliż życia w mieście stwarza też możliwości nadużyć, kradzieży, spekulacji, kontrabandy. Wśród mieszkańców Oranu nie brakuje przestępców i cwaniaków.

   Stan epidemii i odcięcia miasta od świata stwarza w Oranie nowy model wyizolowanego społeczeństwa, które musi się określić wobec nowej trudnej sytuacji. Stosunek do śmiertelnej choroby, czyli zła w ogóle, jest tu ukazany w jednostkowych postawach bohaterów oraz w skali ogólnospołecznej. Refleksje postaci na temat obserwowanych zjawisk są podbudowane rozważaniem nad wiarą, świętością, poczu­ciem obowiązku, zasadami moralnymi, człowieczeństwem, soli­darnością wobec nieszczęścia. Ryzykując życiem, bohaterowie heroicznie przeciwstawiają się dżumie, nie oczekując za to nagrody czy uznania. Podejmują wszelkie wysiłki i narażają się na śmierć, ponieważ tak trzeba. W tej postawie pobrzmiewa echo działań postaci z powieści J. Conrada, którego twórczością Camus pasjonował się już jako uczeń liceum.

 

 

Bohaterowie

 

   Pierwszoplanową postacią utworu jest lekarz, doktor Bernard Rieux. Na czas dżumy pozostaje w Oranie z matką, która przybywa, by prowadzić mu dom (żona wyjechała do sanatorium). Nie ma obowiązków rodzinnych, więc całkowicie poświęca czas swoim pacjentom. Przyjmuje on zarazem funkcję kronikarza, jest narratorem opowieści o losach ludzi uwięzionych przez dżumę w Oranie.

   Rieux pochodzi z ubogiej rodziny robotniczej. Swój zawód traktu­je jak powołanie, zawsze gotów jest służyć potrzebującym, bez względu na skalę potrzeb. Z ogromnym oddaniem przez większą część doby stara się ratować zarażonych dżumą. Jeszcze przed epide­mią biednych leczył bezpłatnie, teraz lekarz w ogóle nie patrzy na korzyści materialne, przemierza kilkakrotnie miasto, by dotrzeć do chorych. Nie dba o siebie, ale o zarażonych. Stale naraża dla nich własne życie.

   Wygląd zewnętrzny doktora przedstawia w swoim notatniku Tarrou, jego późniejszy przyjaciel. Narrator wprowadza te słowa w formie cytatu.

   „Wygląda na trzydzieści pięć lat, średniego wzrostu. Mocne ramiona. Twarz niemal kwadratowa. Oczy ciemne i lojalne, ale szczę­ki wystające. Duży i regularny nos. Czarne włosy obcięte bardzo krótko. Usta łukowate, wargi pełne i niemal zawsze zaciśnięte. Wygląda trochę na sycylijskiego chłopa ze swoją opaloną skórą, czarnym włosem i ubraniami zawsze w ciemnych kolorach, w których jest mu jednak dobrze.

   Chodzi szybko. Zstępuje z chodnika nie zmieniając kroku, ale najczęściej na przeciwległy chodnik lekko wskakuje. Jest roztargniony przy kierownicy swojego auta i często zostawia strzałki kierunkowe uniesione, nawet już po zakręcie. Zawsze z gołą głową. Wygląda na człowieka zorientowanego w sytuacji.” (24).

   W innym miejscu narrator komentuje jego zmęczenie i stałą gotowość do pracy: Był mocny i odporny (61). Zmagań z chorobą nie nazywa bohaterstwem – Ta myśl może się wydać śmieszna, ale jedyny sposób walki z dżumą to uczciwość. Następnie dodaje: Nie wiem, czym uczciwość jest w ogóle. Ale w moim przypadku polega na wykonywaniu zawodu (109). Te słowa i świadomość, że Rieux jest również rozdzielony z żoną, stają się przełomem w życiu Ramberta. Dlatego dziennikarz postanawia przyłączyć się do walczących z epi­demią.

   Rieux kilkakrotnie wypowiada się w taki sposób, że czytelnik dostrzega jego zdolność do analizy sytuacji, skłonność do uogól­nienia. Dżuma staje się okazją

 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 3 odwiedzający (6 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja